czwartek, 15 grudnia 2016

Niedomyślności

Zahamowałem. Kierowca z tyłu również nacisnął hamulec i omalże nie wpadł na mnie. Niczego nie było ani na drodze ani obok niej. A mógłbym przysiąc, że na poboczu zauważyłem jakby cień powidoku, skaczącego wprost na przednią szybę. Ale poza tym nic się już nie wydarzyło. Prawie w tej samej chwili zapomniałem o wszystkim a reszta dnia minęła bez żadnych przygód. W następnych tygodniach nie uświadamiałem sobie, że coś jest nie tak, bo wszystko zdawało się być dokładnie takie samo jak było do tej pory. Pamiętam, że pół roku później- w styczniu, pojawiła się u nas zorza polarna i wtedy coś częściej rozbłyskało rozrzucając coraz więcej powidocznych zjaw. Wtedy również nie rozpoznawałem żadnych istotnych zmian w otaczającej rzeczywistości.  Myślałem, że te wszystkie delikatne lśnienia, odblaski, cienie i pęknięcia to tylko naturalne pozostałości nienaturalnej zorzy.

Zorientowałem się w charakterze zmiany, gdy zobaczyłem zmarłych chodzących między żywymi. To stało się nagle. Spadła zasłona i ujrzałem cienie wędrujące w różnych kierunkach, bez ładu i składu, stojące, obserwujące, przemieszczające się lub zapadające się w sobie z żałości. W żadnym z nich nie było jakiejkolwiek światłości czy szczęścia- ani jednego nawet pasemka odbitego światła. Nie tyle mnie to wówczas przeraziło, co zadziwiło. Zatem ten drugi świat jednak istnieje i najwyraźniej rządzi się całkiem odmiennymi prawami, jakby nie istniały dla tych zjaw ani czas, ani przestrzeń, ani my.
Później jakoś zupełnie niepostrzeżenie nadszedł ten czas, kiedy cienie, powidoki i pęknięcia towarzyszyły mi już bez przerwy.  I wtedy właśnie uświadomiłem sobie (choć wcześniej nie byłem w stanie nawet przeczuć), że oto zbliża się największe zagrożenie.

Kontradykcje i wzajemne zaprzeczenia. Uderzyły mnie tak samo nagle i gwałtownie jak wcześniejsza aberracja. Znowu w jednej chwili zalały mnie: żałość i ból i współczucie i cała rozpacz połączonych światów. Uświadomiłem sobie, że ta jasna strona codzienności- uśmiechy, szczęście, radość i wszystkie najwspanialsze osiągnięcia ludzkości; mnogich kultur i cywilizacji- są niczym politura przykrywająca to, co stanowi trwałą bazę oraz istotę zarazem, swego rodzaju esencję rzeczywistości. Spod cienkiej warstwy prześwitywała jednak nieubłaganie otchłań.

Jako pierwsza biła fala złości i agresji, napędzana rozpaczą topionych kociąt, mordowanych zwierząt rzeźnych i katowanych na śmierć dzieci. Tego wszystkiego, co dzieje się na co dzień, a czego nie chcą dostrzegać tak zwani dobrzy ludzie. Już sama ta kumulacja wrażeń z ukrytego pokładu rzeczywistości była nie do zniesienia jak duszna część nocy. Upadłem na kolana, ciśnięty uderzeniem huraganu złości, zimna i mdłości. Kompletnie pozbawiony woli życia, zapadnięty w eskę, rozedrgany niedającą się opanować lękliwą nerwowością.  

Jako druga uderzyła we mnie fala zimnej obojętności. Takiej, przy pomocy której mogą zabijać idioci u władzy, mający w głębokiej pogardzie każdego, kto słabszy, zdolny, pracowity lub tylko pozostający w zależności. Z nią nadeszła rezygnacja a potem- nienaturalny spokój.

A potem cisza.

Wtedy zrozumiałem, że działanie ma dokładnie taki sam sens jak niedziałanie i nieobecność. Światy żywych i umarłych wprawdzie współistnieją ale nie są w stanie się połączyć ani nawet przeniknąć. Jeden to chłodna martwa materia, drugi to zimny i nieczuły duch. A to, co nerwowe, gorące i żywe to tylko orgazmiczne błyski i napięcia. Zwitki i kwintesencje energii, zupełnie niespójnie  skupione w przypadkowych miejscach. Przyjemne skoki hormonów i fajerwerki emocji ale kompletnie bez znaczenia.

3 komentarze:

  1. To działać czy niedziałać?
    Zabijający idioci u władzy mają w pogardzie wszystko...
    Tylko skąd u tej władzy się wzięli? Czy nie z niedziałania tych, którym już nie zależy? A może z działania tych, którym jeszcze zależy, tylko nie wiedzą, że to i tak wszystko jedno jedno, kogo wybiorą, bo jemu tylko na tym zależy, żeby zostać wybranym, a jeżeli wybierze się takiego, który jednak nie chce zawieźć wybierających go, to i tak ten, którego nie wybrano, a też mu zależało, żeby wybranym zostać, ale ma w pogardzie wszystko, zwłaszcza to, czego chcą wybierający, doprowadzi wybierających do stanu rozgoryczenia, albo przynajmniej będzie do tego dążył i podważać będzie autorytet wybranego, i tak w kółko...
    Więc działać czy niedziałać?
    Czy być dobrym człowiekiem i widzieć zło tego świata, czy być tak zwanym dobrym człowiekiem i starać się tego zła nie czynić jednocześnie udając, że się nie widzi, że inni go czynią, bo ile można zdziałać nie udając, skoro i tak źli ludzie będą robić swoje, bez względu na to, co będą robić ci dobrzy, nie ci tak zwani dobrzy, bo ci źli mają w pogardzie wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem przekonana, czy takie opowiadania powinno się czytać przed zaśnięciem, ale pewnie przemawia przeze mnie pewnego rodzaju przekora... A czy przez Pana również? Czy jest Pan przekorny? Te opowiadania to balansowanie między światem jawy i snu, pomiędzy rzeczywistością a koszmarem, a może przenikanie się koszmaru i... koszmaru? Bezsensu i bezsensu? Jednocześnie niezmiernie mnie intryguje, ale i przeraża fakt, jak wiele jest Pana w tych tekstach. Tylko teraz wypadałoby postawić pytanie, więcej jest niezrozumienia, żalu, rozczarowań i smutku do otaczającej nas codzienności i ludzi, czy może jednak gdzieś znajduje się taka ukryta radość, ale ja nadal nie potrafię jej wyłapać :)

    OdpowiedzUsuń